Główna bohaterka po oddaniu się kompletnie obcemu mężczyźnie, nagle zarzuca sobie, że zdradziła męża którego niedawno dotykała. Czy można
nazwać to zdradą? Według prawa na pewno nie, ale według moralności .... . Znam przypadki ludzi, którzy utracili swoją drugą połowe nawet mając ok 35
lat, i już do końca nigdy nie chciały wiązać się z nikim innym. To można nazwać taką prawdziwą jedyną miłością ? Można to też nazwać w pewnym sensie
szacunkiem z miłości do kogoś, osoby już tej nie ma ale w sercu nadal może istnieć. Nie życzę nikomu takiej drugiej połówki, która po śmieci w krótkim
czasie poleci do łóżka innemu ( dużo takich przypadków jest), to jest takie smutne, z drugiej strony wiadomo, że nie chce być do końca życia sama. No ok,
można znaleźć kogoś ale w odpowiednim czasie, a gdy słyszę, że ktoś miesiąc po śmieci męża już bzyka się z innym... ( to już nie chodzi o film, bo tu ma
to podłoże psychologiczne, tylko o życie). Czym mocniej kogoś się kocha, tym później po śmieci dopuszcza się do siebie innych...