Po scenie z "pierdu, pierdu", nie mogłem się już skupić na filmie;)
Nie zrozumiałam o co chodziło z tym "pierdu-pierdu", jaki sens jest w krzyczeniu przez okno do obcej kobiety "pierdu-pierdu"?
myślę, że nie chodziło o "pierdu-pierdu" tylko o zachowanie, o brak empatii i chęci pomocy. O ludzką (polską?) nieżyczliwość.
zwrociliscie uwage na napis izis na murze (reklama) sprawdzie czego boginią była izyda :)
dla mnie "pierdu-pierdu" definiuje caly film. co to za kretynski pomysl, zeby przechowywac zydowskie dziecko pod warunkiem posiadania przezen metryki chrztu!? ze niby niemcow obchodzily koscielne papiery!? i od kiedy to do chrztu, zwlaszcza w sytuacji wyjatkowej potrzebni sa rodzice chrzestni? slabo, bardzo slabo... jedno wielkie pierdu-pierdu
Z rodzicami chrzestnymi się zgodzę, ale papiery potrzebne były. Metryki chrztu właśnie w tym czasie były fałszowane i pomagały.
Wsteczna metryka chrztu z wykorzystaniem fałszywego polskiego nazwiska. W czasie wojny rzecz dość powszechna.
Nie pierdu pierdu, tylko nie zrozumiałaś filmu :) Akt chrztu jest potrzebny po to, żeby takie dziecko (i siebie) uchronić przed śmiercią w razie wizyty gestapo.