Krzysztof Kieślowski

8,4
8 406 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Krzysztof Kieślowski

Tekst jest autorstwa Filipa Łobodzińskiego. Jeśli ma ktoś coś przeciwko, że wrzuciłem poniższy tekst, należy zgłosić nadużycie... I nic więcej, ok?

OSKARŻAM KRZYSZTOFA KIEŚLOWSKIEGO O TO, ŻE TWORZYŁ FILMY NUDNE, PUSTE I ZŁE. OSKARŻAM GO O TO, ŻE ZMARNOWAŁ TALENT ZA SPRAWĄ BEZKRYTYCZNYCH WIELBICIELI.


Struchlałem, kiedy przed projekcją prasową najnowszego filmu Macieja Ślesickiego prowadzący pokaz powiedział do reżysera: "Mamy Rok Kieślowskiego i rękę mistrza wyraźnie czuć w pana obrazie". Wedle zapowiedzi "Trzy minuty. 21.37" miał być filmem długim. Jeśli jeszcze do tego utrzymanym w duchu twórczości Krzysztofa Kieślowskiego, zapowiadał się dla mnie trudny wieczór.

Szczęśliwie "kieślowszczyzny" u Ślesickiego było bez porównania mniej niż izotopów japońskiego cezu nad Polską. Kilka zalanych deszczem szyb, zbliżające się do siebie dłonie pacjentów na sąsiednich łóżkach szpitalnych, może jeszcze coś. Wszystko, co drażni mnie w filmach Kieślowskiego, tu było ledwie śladowe.

Ale co mnie właściwie skłania, by podnieść votum separatum w roku jubileuszowym (mija właśnie 15. rocznica śmierci reżysera)? Zdaję sobie sprawę, że automatycznie wkraczam na pole minowe. Jestem jak Gombrowiczowski Gałkiewicz, który jęczy: "Boże, ratuj, jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca?" Może rację miałby nauczyciel Bladaczka, uznając, że to moja prywatna sprawa, że nie dorosłem. Rzecz w tym, że od lat, ilekroć w rozmowie ze znajomymi pojawia się temat Kieślowskiego, tylekroć słyszę to samo: wiedzą, że wielkim reżyserem był, ale oglądać nie mają ochoty, bo uważają to za stratę czasu. Ale głośno nikt tego nie powie.

Każdy reżyser ma lepsze i gorsze momenty. Zresztą w Polsce Kieślowski miewał recenzje rozmaite. Jedni stawiali go za wzór metafizycznej wrażliwości i nazywali czułym anatomem mentalności inteligenta. Inni otwarcie mówili i pisali, że jego filmy - to od połowy lat 80. - są nudne i wyrachowane, że to zmanierowane piły, rodzaj rozpraw filozoficznych dla ubogich.

Jednoznacznie ekstatyczne opinie na temat naszego reżysera zaczęły się w Polsce pojawiać masowo w ślad za laudacjami zagranicznych twórców tak różnych, jak Stanley Kubrick i Ouentin Tarantino. Gdy wznieśli hymny na cześć twórcy "Trzech kolorów", zawstydziliśmy się, że oto marnujemy talent na naszej zrodzony ziemi i dopiero świat musi go nam ukazać. Śmierć Kieślowskiego sprawiła, że głosy krytyczne przycichły. Tegoroczne publikacje i wydarzenia jubileuszowe dowodzą, że ucichły chyba na amen. Zamiast rozmowy o Kieślowskim mamy akademię pod pomnikiem i ekumeniczne rekolekcje wokół filmowego przesłania. Jakby rzecz dotyczyła papieża Jana Pawła II, skarbu narodowego, a nie artysty, który przemawia we własnym imieniu.

Ktoś powie, że 15 lat to za krótko, by domagać się rzetelnej, perspektywicznej oceny. Nieprawda. Niezależnie, czy rocznica jest okrągła, czy trochę kanciasta, przeciwnicy filmowej sztuki Kieślowskiego mają prawo głosu. Mówimy o dziele. W dużej mierze irytującym. Oto więc mój... no, niech będzie pentalog, czyli pięć przykazań.

1. NIE BĘDZIESZ UBÓSTWIAŁ TEGO, CO NIE JEST ŚWIĘTE

Powiedzieć, że reżyser Krzysztof Kieślowski jest moim antybohaterem, byłoby poważnym uproszczeniem. Zostawiam Bogu, co boskie - genialne dokumenty, wciąż intrygujące pierwsze fabuły. Chcę zabrać głos w sprawie tego, co cesarskie - cesarza kinowej egzaltacji, ekranowego kiczu intelektualnego, filmowej pustki. Koronowano go i uczyniono obiektem kultu. Oto więc geniusz, przed którym należy paść na kolana i oddać pokłon. Otóż nie zgadzam się na szantaż Bladaczki. Domagam się sporu, dyskusji.

2. NIE BĘDZIESZ OPOWIADAŁ NIE WIADOMO CZEGO I NIE WIADOMO PO CO

"Mój" Kieślowski to ten, który opowiada o tym, co dzieli prawdę od hucpy, gdy mówi, co go w ludziach zaintrygowało, zaskoczyło. Czasem potrafi mnie rozśmieszyć, jak w "Spokoju" (1976), gdy jeden z gości weselnych sięga po coś ponad cudzym talerzem ze słowami: "Przepraszam, że przez porcję". Odrzucam tego Kieślowskiego, który chce mi zabrać dwie godziny życia, zaprosić na wędrówkę, by potem porzucić na kompletnym bezdrożu. Odrzucam "Podwójne życie Weroniki" (1991), bo mami mnie historią, z której kompletnie nic nie wynika. Kim mam być po obejrzeniu filmu, o co mam sam siebie zapytać? Czym mam się kierować albo czego unikać? Czy ma to jakikolwiek związek z moimi wyborami?

Ten zarzut dotyczy większości filmów Kieślowskiego nakręconych po "Przypadku" (1981). Zresztą i ten film, nazywany dziełem genialnym i aktem strzelistym, ma mało odkrywczą tezę o roli zbiegu okoliczności, trudno tu też o mądre wnioski. Bohater filmu, Witek, pozwala, by jego życiem kierowali inni. Ot, i wszystko. Do dzisiaj nie wiem, po co Kieślowski chciał tę historię opowiedzieć. Żebym zwątpił w sens jakichkolwiek działań i wydarzeń? Wiele napisano o "pogrobowcu" Kieślowskiego Tomie Tykwerze, który wykorzystał pomysł "Przypadku" w swym "Biegnij Lola, biegnij". Otóż zdecydowanie wolę ten drugi film, on bowiem rozmawia ze mną, pokazując nie tylko, że mój los zależy od ślepego trafu, lecz także że moje decyzje również mają znaczenie.

3. NIE BĘDZIESZ MIESZAŁ JĘZYKÓW

Film ma być poruszającą historią, która może mnie rozbawić, zasmucić, rozwścieczyć, uszczęśliwić. Film ma żyć we mnie jeszcze długo po wyjściu z kina To banalny warunek, ale dla mnie - sine qua non. Odrzucam filmy na zimno wymyślone, konstruowane jak traktaty filozoficzne, a nie dzieła sztuki lub po prostu opowieści. Odrzucam filmy zamierzone jako programowe arcydzieła. Tymczasem Kieślowski przez ostatnie kilkanaście lat życia kręcił nie filmy, ale kinowe odpowiedniki Bachowskiej "Die Kunst der Fuge" i Bartokowskiego "Mikrokosmosu". Co jednak sprawdza się w muzyce, która jest sztuką często bliską matematyki, nie musi zachwycać w filmie. Kieślowski z lat 1981-1994 nie porusza, ale irytuje lub, co gorsza, nudzi. Nie zachwyca.

Mogłem mieć nadzieję, że po "Przypadku" i pretensjonalnym romansidle pseudometafizycznym "Bez końca" (1984) reżyser przełamał kryzys. "Krótki film o zabijaniu" (1987) miał nerw, temat, puentę i materiał do przemyśleń. Mało tego - wywołał dreszcz i do dziś się broni lepiej niż "Przed egzekucją" Tima Robbinsa. Niestety, to Kieslowskiemu i współscenarzyście Krzysztofowi Piesiewiczowi nie wystarczyło i postanowili nakręcić straszny i fabularnie nieznośny "Dekalog" (1988). Potem poszli za ciosem, tworząc trójkolorową wydmuszkę "Niebieski" - "Biały" - "Czerwony" (1993-1994). W planach mieli następną serię, tym razem inspirowaną częściami "Boskiej komedii".

4. NIE BĘDZIESZ EPATOWAŁ MANIERĄ, GDY NIE MASZ NIC DO POWIEDZENIA

Kiedyś pisano o tym częściej, dziś krytyka milczy - filmy Kieślowskiego są przykładami bałamutnego estetyzmu. Ich treść da się zawrzeć w trzech zdaniach. Wielka zasługa operatorów, którzy rzeczywiście to Wielkie Nic potrafili ubrać w piękne kadry i światło.

"Bez końca", "Podwójne życie Weroniki", "Trzy kolory" i wiele części "Dekalogu" przypominają wizje mistycznego proroka, który nie potrafi opowiedzieć, co widział, rzuca więc enigmatyczne przenośnie, patrzy zadumanym wzrokiem na świat i stroi się w nieskazitelne estetycznie szaty. Serwuje zimną metafizykę, w której nie ma partnera rozmowy.

Kieślowski nie kręci opowieści o ludziach, tylko o figurach na szachownicy, o awatarach swojej wyobraźni. Nie obchodzą mnie te postacie. Nie dbam o wybory życiowe Urszuli z "Bez końca", Doroty i lekarza z "Dekalogu, dwa", Romana i Hanki z "Dekalogu, dziewięć", obydwu Weronik, "trójkolorowych" postaci granych przez francuskie aktorki. Dlaczego? Bo nie ma tu nawet odrobiny emocji.

5. NIE TWÓRZ SYMBOLI, GDY NIE WIESZ, CO ZNACZĄ

Kapiące krople, butelki mleka, zamazane szyby, pytania bez odpowiedzi... To zapewne symbole samotności, pustki albo ślepej uliczki. Rzecz w tym, że ich natrętna obecność w każdym kolejnym filmie nie jest już stylem, ale pretensjonalną minoderią. W podobną pułapkę wpadali David Lynch i Peter Greenaway, ale w swoich krajach nie są koronowani na wieszczów!

No i ten Tajemniczy Facet, którego w dziewięciu częściach "Dekalogu" gra Artur Barciś (nie tyle gra, ile jest - Mały Brat patrzy!). Twórcy, w tym sam aktor, podkreślali, że nie wiedzą, kim jest. To zresztą też mało oryginalny zabieg - Andrzej Wajda w "Bez znieczulenia" podobnie potraktował postać Agaty (Krystyna Janda), która miała łazić bez słowa po mieszkaniu bohatera w białej koszuli. "Nie wiem, dlaczego, ale tak to widzę" - miał ponoć mówić na planie reżyser. Kieślowski też zdaje się mówić: "Nie pytajcie mnie o sens, bo go nie znam. Ale za to jak genialnie ja go nie znam!" Przypomina to mącenie kałuży, żeby się wydawała głębsza.

Rolę podobną do Tajemniczego Faceta pełni niejaki Alias grany przez Boba Dylana w filmie Peckinpaha "Pat Garrett i Billy Kid". Tam jednak ma funkcję zwierciadła, w którym mogą przejrzeć się tytułowi bohaterowie. Gdyby wyciąć Barcisia z "Dekalogu", filmy nie straciłyby na ważkości. Ani na nieważkości. O jeden irytujący symbol mniej.

Gombrowiczowski Gałkiewicz z "Ferdydurke" pod naporem natchnionej recytacji wzorowego ucznia Pylaszczkiewicza (noszącego pseudonim Syfon) musiał publicznie przeprosić nauczyciela Bladaczkę i wszystkich. Musiał w końcu przyznać, że poezja Słowackiego choć go nie zachwyca, to jednak zachwyca.

Ja pozostaję na moich pozycjach w nadziei, że przekłuwając balon, poruszę mętną wodę i wyrwę kilkoro czytelników z bezrefleksyjnego uwielbienia. Artyście w końcu powinno zależeć, by o jego dziele rozmawiać z namysłem, a nie na kolanach.

http://www.niniwa2.cba.pl/kieslowski_czyli_nic.htm

Niepotrzebny

Liczysz na rzeczową dyskusję czy tylko chcesz przekazać kilka słów do fanatyków?

Jeśli z Twojej strony jest chęć rozmowy na ten temat, chętnie się jutro podejmę wyzwania.
A z kilkoma aspektami powyższej wypowiedzi, o dziwo (jak na sympatyka K.K.), również się zgadzam.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Niepotrzebny

Ten cały Filip Łobodziński wydaje się być jakimś prostakiem i nie za bardzo wie o czym gada. Dużo się piekli, ale w sumie to nie wiadomo, o co mu chodzi.

Jeszcze gorzej pieprzy Ziębiński:
"Kiedyś dla zabawy napisałem scenariusz do filmu Irańskiego. W skrócie szło to tak: pewnego dnia wieśniakowi pęka wiadro, którym nabiera wodę ze studni. Pieszo wyrusza więc w podróż na targ do sąsiedniej wioski, żeby kupić nowe. Po drodze spotyka wielu dziwnych ludzi, a gdy dociera na miejsce, okazuje się, że targ już się skończył, i wraca do domu bez wiadra."

- Powinien pan szybko sprzedać komuś tę opowieść, może zdobędzie pan nawet jakieś nagrody w Cannes! Im bardziej błaha historia, im bardziej nadęty sposób opowiadania, tym większe szanse na gigantyczny poklask u ludzi, którzy w banale odnajdują sztukę.
- tak mu odpowiedział Kazuo Ishiguro

- po pierwsze irańskiego pisze się z małej litery. po drugie jakoś wątpię, aby naprawdę napisał scenariusz. po trzecie to jakiś dziwny sposób na krytykę kina irańskiego. tu nie ma żądnego banału, a błahość tej historii zależy od tego, co będzie się działo po drodze. Sposób patrzenia na sztukę, jaki prezentują ci panowie jest smutny.

Niepotrzebny

Nie wiem po po co publikować tego typu teksty wysane z palca. Kieślowski jest mistrzem numer 1 i zawsze będzie. Jesli komuś sie nie podobają jego filmy to ich po prostu nie rozumie.

bourvil

Nie jest numerem 1.

Niepotrzebny

Jak to nie jest?
Top filmweb jest nr 1 i to podwójnym jako reżyser i scenarzysta i to conajmniej od kilku lat. Czasami zdarzy mu się chwilowo spaść na 2, ale po 1-2 dniach wraca na swoje miejsce.

bourvil

To jest ranking popularności. Są lepsi reżyserzy od Kieślowskiego. Potrafię wymienić przynajmniej 10.

Niepotrzebny

6.894 głosy
OCENA 9,1 / 10
4.356 DODAŁO GO DO ULUBIONYCH.
Kieślowski nie żyje od ponad 16 lat, I sugerujesz, że te osoby wystawiają mu te oceny ze wzgledu na popularność, a nie talent.

Jaki jest twoim zdaniem lepszy ranking "talentu" jak nie na filmwebie?
Możesz wymienic nawet 100 rezyserów lepszych, tylko będziesz z tym zdaniem osamotniony, przynajmniej na filmwebie.

bourvil

Wierz sobie dalej filmwebowi, gdzie Burton zajmuje 3. miejsce.

Niepotrzebny

To tak jak np z wyborami prezydenckimi... (Prawie) każdy może zagłosować, stary, młody, mądry głupi, (z tym że wymaga pełnoletności). Ale wynik się akceptuje, jaki by nie był.
Nie sztuką jest zrobić film dla idioty, albo dla konesera. Film musi być taki, by spodobał się staremu, młodemu, mądremu i głupiemu, itd. Kieślowski to potrafił.

Burton niedawno był na 18 teraz wskoczył na 3, jutro może spaśc na 20, (zresztą już spada) Nie znam dorobku Burtona (poza Batmanem) więc ciężko mi wchodzić w kompetencję, ale Kieślowski był zawsze na 1 (czasami chwilowo spadl na 2) - akurat w tym przypadku jest to nie do podwarzenia.

bourvil

Kiedyś na to forum wrzuciłem artykuł mówiący o "Czerwonym" Kieślowskiego. Film jest napchany symboliką i to wystarczyło, żeby go zgłosić do konkursu, ale jak widać jury nie dało się nabrać. Nie wiem, czy obok widać ocenę moją tego pana, ale ocena to 10/10, ale przed nim jest kilka lepszych reżyserów przynajmniej w moim mniemaniu. Pewnie większość dało 10 za to, że to Polak. Ja dałem za "Dekalogi" i "Trzy kolory", mimo że "Czerwony" mi się nie podobał.

A Kieślowskiego wywiało kiedyś na 40 miejsce.

użytkownik usunięty
Niepotrzebny

jest taki wywiad z Kieślowskim, bodajże Rusin go prowadziła, i ona pyta Kieślowskiego o popularność "Czerwonego" w Ameryce; i on odpowiada, że ktoś mu tam wyjaśnił, że to dlatego, bo jest to film bardzo konkretny, tzn. jeśli bohaterka budzi się rano i wypija szklankę wody (nie pamiętam dokładnie porównania, ale coś w ten deseń), to po prostu wypija szklankę wody i tyle - i dlatego Amerykanin jest w stanie ten film zrozumieć, i on do niego trafia; jak dla mnie genialna odpowiedź

Niepotrzebny

Nie będę dyskutował z tym co piszesz o Kieślowskim mimo że mam odmienne zdanie. Powie, tylko tyle że wszystko co piszesz mogę powiedzieć o Gombrowiczu ma którego się tu powołujesz. Co więcej Ty znajdujesz u Kieślowskiego jakieś dobre filmy, a u Gombrowicza nic.... A jak jeszcze przeczytałem że te ignorant śmiał się odezwać do Borgesa...... Spuśćmy zasłonę milczenia.. :/

grafzero

To nie ja jestem autorem.

Niepotrzebny

"No i ten Tajemniczy Facet, którego w dziewięciu częściach "Dekalogu" gra Artur Barciś (nie tyle gra, ile jest - Mały Brat patrzy!). Twórcy, w tym sam aktor, podkreślali, że nie wiedzą, kim jest. To zresztą też mało oryginalny zabieg - Andrzej Wajda w "Bez znieczulenia" podobnie potraktował postać Agaty (Krystyna Janda), która miała łazić bez słowa po mieszkaniu bohatera w białej koszuli. "Nie wiem, dlaczego, ale tak to widzę" - miał ponoć mówić na planie reżyser. Kieślowski też zdaje się mówić: "Nie pytajcie mnie o sens, bo go nie znam. Ale za to jak genialnie ja go nie znam!" Przypomina to mącenie kałuży, żeby się wydawała głębsza."
O ale tutaj to Waćpan piperzysz bez sensu - nie umiesz zinterpretować filmu bez powoływania się na zdanie reżysera? Na uja wacława Ci ono?

grafzero

Spójrz w górę. Nie jestem autorem.

Niepotrzebny

Aj przepraszam najmocniej. Tekst z Neewseka co mnie nie dziwi i dodatkowo wrzucony na niniwę - jeden komuch liże tyłek drugiemu. Cóż.... :/

grafzero

Tekst wydał się ciekawy to wrzuciłem.

Niepotrzebny

Bo jest ciekawy :) Nie przeczę, tylko niestety Kieślowski zwłaszcza Dekalogiem mocno uderzył w moralność komuszą (nie tylko ich - to oczywiste). Stąd to głównie w tych środowiskach ataki na Kieślowskiego.
Zgodzić się muszę, że np. Niebieski jest film banalnym, ale z drugiej strony nikt nie wymaga od liryki mówienia rzeczy niezwykłych. A "Niebieski" jest taką filmową liryką.
Natomiast sposób w jaki ten artykuł napisano przyprawia mnie o mdłości. To dość prymitywny atak na Kieślowskiego - a posługiwanie się do tego Gombrowiczem (który sam mówił przecież o tym, że symbole są nie do odczytania rozumowo) to po prostu żenada.

Niepotrzebny

Streściłabym w ten tekst w zdaniu "Nie wiem, co oznaczają symbole w jego filmach, ale wszyscy go uwielbiają i to mi się nie podoba." Tak jakby było coś złego w samym fakcie, że jest powszechnie uważany za genialnego twórcę.

Niepotrzebny

Autor tych słów krytyki ciągle podkreśla siebie(nie rozumiem, nie wiem...).

Niepotrzebny

Mam o nim i o Wajdzie podobne zdanie.

Niepotrzebny

Racja - Jakoś nie znam żadnego jego filmu a miejsce 1? Jest o wiele wiele więcej dużooo lepszych reżyserów niż on.

kubixer11

Nie znasz żadnego jego filmu a wiesz że są lepsi? Ciekawie na jakiej podstawie tak sądzisz.
Weź obejrzyj chociaż Dekalog potem wróć, bo na razie to nie masz nic do powiedzenia.

Tralalinski

Dostał Oskara? Był chociaż nominowany? Nie? Poza tym - jego filmy nie są puszczane w tv więc dla mnie to jakiś średniak.

kubixer11

Przeczytaj to co napisałeś i bij się w pierś

Lukoilluk

Phi - 2 nominacje. Skoro stworzył pierdylard filmów to powinien mieć choć 1 oskara.

użytkownik usunięty
kubixer11

A więc Kubrick i Hitchcock to też słabi reżyserzy? Rozpędź się i walnij głową w ścianę, w końcu wyświadczysz społeczeństwu jakąś przysługę.

użytkownik usunięty
kubixer11

Żenada, najgłupszy post jaki kiedykolwiek widziałem na FW. A jego filmy są puszczane na TVP Kultura, o czym oczywiście nie wiesz

A tam są takie hity że normalnie 20 mln widzów przed telewizorami.

kubixer11

Widocznie nie wiesz do kogo jest kierowany profil stacji, przede wszystkim nie do ogłupionego widza masowego. Kieślowski ma znakomitą optykę postrzegania życiowych wartości. Zdecydowanie warto zapoznać się z Jego twórczością i ciężko dla niej o substytut.

soniak223

Artystą ciągle "jest".

Niepotrzebny

Artykuł, który zamieszczasz jest odrobinę intrygujący. intrygujący o tyle, że każdy ma własny gust. Ja na przykład bardzo nie lubie egzaltacji i pseudointelektualizmu w kinie ( czy w ogole gdziekolwiek: >). zdarza mi się bezwiednie szydzić, chociażby z Aronofskiego czy Manna (reżysera). ja jednak egzaltacji u kieślowskiego nie widzę. Tworzył w większości filmy szczerze interesujące i prawdziwe. a na pewno nie nudne. bardzo ciekawe. myślę, że tezę gombrowicza szybciej można wykorzystać teraz przeciw niemu samemu niż na przykład kieślowskiemu.
tyle, że faktem jest, iż nie można nikomu stawiać bezdyskusyjnych pomników. i rzeczywiście niezachwiana pozycja niektórych twórców powinna być dyskutowana (np wajdy). o filmach kieślowskeigo też trzeba mówic, jak komu w duszy gra:>

Niepotrzebny

Doskonałe! A oburzone odpowiedzi świadczą dokładnie o tym, o czym pisze Łobodziński - Reżyser Mistrze jest i basta! Nie krytykować! :)

Kieślowski to grafoman, masturbujący się własnym rzekomym geniuszem.

użytkownik usunięty
Diana

Kieślowski to geniusz.

Niepotrzebny

Zgadzam się z Łobodzińskim.
Ok, jako smarkata nastolatka zachwycałam się Kieślowskim i podobnymi, ale tego bełkotu nie mogę już teraz oglądać, nawet z sentymentu.
Kieślowski to filmowa grafomania, taki Paulo Coelho polskiego kina.

użytkownik usunięty
sveva-

Twojego bełkotu który nic nie wnosi i o niczym nie mówi nie można czytać ... Kieślowski to wielki reżyser.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones